
Kasia:
W tym tygodniu, z okazji Dnia Kobiet, przez media przetacza się powoli fala politycznych, społecznych i lifestylowych podsumowań, obracających się wokół równouprawnienia, feminizmu i emancypacji kobiet. Na pewno w wielu z nich zabrzmi echo #metoo i #timesup, być może pojawi się także na marginesie dyskusja o inkluzywności, ale raczej w kontekście porywającego przemówienia Frances McDormand i jej #inclusionrider, niż faktycznej refleksji o polityce włączania mniejszości.
Tymczasem to właśnie inkluzywność okazała się leitmotywem tegorocznej konferencji Marketing w Kulturze w gdańskim Centrum Solidarności. To już trzecia edycja tej świetnej inicjatywy Instytutu Kultury Miejskiej w Gdańsku. Organizatorzy obrali fajny kierunek – trzymając się realiów polskich instytucji kultury, pokazują nie tylko najlpesze praktyki ze świata, ale przede wszystkim wpuszczają do sali konferencyjnej trochę świeżego powietrza w postaci speców od twardego marketingu, zorientowanych na target i tzw ROAS (Return Of Ad Spend, to tłumacząc z marketingowego na polski, przychód wygenerowany przez wykorzystany budżet). Dzięki takiemu podejściu, zamiast emablować się w kółeczku wzajemnej adoracji, PRowcy kultury z całej Polski uczestniczą w czymś w rodzaju zbiorowej terapii.
Art is the new sexy
MwK otwrzyła w tym roku, podobnie jak w poprzednim, Natalia Hatalska, która tym razem przygotowała prezentację skrojoną na miarę sektora kultury. Jej ubiegłoroczny występ był nieco rozczarowujący dla wszystkich czytelników Trend Booka ze względu na duży poziom ogólności, ale teraz udało jej się naprawdę zainspirować publiczność. Zaprezentowała parę case studies prosto z muzeów i wydarzeń artystycznych, które ilustrowały zdefiniowane przez badaczkę trendy. Wspominałam już w jednym z poprzednich artykułów, że nie przepadam za wróżeniem z fusów internetu i podobnie jak Julia Izmałkowa, wierzę raczej w rzeczywistość, niż w trendy. Zdefiniowane przez Hatalską zjawiska też nie są odkrywcze, udało jej się raczej zgrabnie zamknąć w pięknych slajdach nasze intuicje.
Dominik:
Natalia Hatalska już na początku swojej prelekcji powiedziała, kluczową moim zdaniem tezę: że trendy przychodzą spoza branży. Oczywiście jestem daleki od wchodzenia w tym miejscu w definicję czym jest kultura i to by znaczyło, że wybrany trendy przychodzi do kultury z zewnątrz. Warto jednak podkreślić 2 rzeczy. Po pierwsze, od dawna jest tak, że to kultura rozumiana jako aktywność instytucji kultury i artystów sugeruje wiele tematów innym branżom. Po drugie, trendy w technologii pojawiają się w działaniach kultury (wierzcie mi, wiele lat temu na studiach filozoficznych zajmowałem się wpływem technologii na interaktywność w sztuce współczesnej 😉
No a konkretnie? Sztuczna inteligencja, oparta na nauczaniu maszynowym zaczyna działać w kulturze. Przykład pierwszy z brzegu: wykorzystanie samouczących się botów w dziale obsługi publiczności.
Kasia:
Hatalska inkluzję i celebrację różnorodności wymieniła jako pierwsze trendy, istotne dla świata kultury. Co uderzyło mnie najbardziej w jej wystąpieniu, to refleksje po tegorocznym Eurobest (www.eurobest.com) – już dawno pozbyłam się złudzeń, że kultura to towar pierwszej potrzeby, stało się to jakoś w pierwszym tygodniu pracy w roli rzecznika galerii sztuki współczesnej. Przerabiałam też nieraz pokraczne próby ożenku lokalnego biznesu z kulturą wysoką, które w większości przypadków pozostawiały niesmak zamiast zapowiadanych zysków. Dotknęło mnie to, jak w opowieści o projektach prezentowanych w ramach Eurobest kultura i sztuka stają się nagle czymś najbardziej hot, z największym hype’m – bogate i syte społeczeństwa, znudzone reklamą, chorujące na postępującą reklamową ślepotę, nie są jeszcze odporne na urok prawdziwej opowieści. O ile storytellingowe sztuczki marketerów już nam się trochę przejadły, sztuka oferuje opowieści, które wykraczają poza prosty schemat „Jak w 5 krokach stworzyć opowieść o produkcie”.
Dominik:
Czołowa polska badaczka wizji przyszłości, bazując na różnych przykładach wskazała również na nową funkcję instytucji kultury. Jej hybrydowość. Zatem, nie dziwią już sesje jogi, czy fitness w przestrzeni wypełnionej eksponatami nowojorskiego muzeum czy hostel i coworking w japońskiej sieciówce księgarnio – bibliotek.
What? Wait a minute.
Niesamowite, że już w 2009 roku w toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej taka hybrydowa przestrzeń działała. Projekt (słowo wytrych) pt. Pokój z kuchnią łączył w sobie funkcje świetlicy, sali zabaw, coworkingu i swego rodzaju kantyny.

Pokój z kuchnią, CSW Toruń
#POP, czyli powolny obchód pola w rytmie disco polo. Smuteczki robotnika kultury.
Kasia:
O ile podczas dyskusji samych pracowników instytucji kultury scena drżała za każdy razem, gdy używano słowa „target” lub innego terminu ze słownika marketerów, w prezentacji prof. Tomasza Szlendaka z UMK zobaczyliśmy, jak bardzo niepotrzebnym produktem w codziennym koszyku Polka jest kultura. Przed powstaniem CSW w Toruniu, na zlecenie pierwszego dyrektora placówki prof. Szlendak razem z zespołem zrobił badania mieszkańców miasta, dotyczące ich oczekiwań związanych z nowym miejscem. I wtedy po raz pierwszy poznaliśmy znaczenie słowa „galeria” według Polaków. CSW jako galeria handlowa – ten obraz został z nami na parę lat w roli anegdoty-straszaka. I powrócił, już jako straszak pełną gębą, na tegorocznej konferencji.
Profesor prezentował w ramach wystąpienia zaktualizowana wersję raportu „Praktyki kulturowe Polaków”, czyli oparte o badania terenowe, obserwację uczestniczącą, shadowing diagnozę życia kulturalnego go narodu znad Wisły.
Dominik:
Ja sam miałem zresztą okazję współpracować z profesorem bezpośrednio w badaniu. W swoim czasie odpowiadałem za netografię (etnograficzne badanie społeczności internetowej) i badanie operacyjne w ramach katowickiego festiwalu Tauron Nowa Muzyka. Specyficzna publiczność festiwalu oraz jej zachowania potwierdzają ogólne tezy Szlendaka. Przypadkowe osoby na festiwalu czuły się zagubione, nie rozumiejąc muzyki i zachowań. Jednocześnie festiwal wyraźnie wpisuje się w trend hybrydowości i multiwrażeniowości. W specjalnym pawiloniku funkcjonowało festiwalowe „przedszkole” / miejsca zabaw dla małych dzieci. Pod opieką animatorów dzieci miały co robić, w czasie kiedy rodzice uczestniczyli w koncercie Moderat czy Amon Tobin.
Kasia:
Cała publikacja to absolutny must read dla ludzi kultury – ale uprzedzam, lektura powoduje nieukojony smutek. Ten smutek wyczuwalny był na sali, nawet okazjonalne wybuchy śmiechu po ironicznych komentarzach profesora brzmiały nieco nostalgicznie.
”Marsz, chamie, do muzeum w niedzielę!”, czyli polski przemysł pogardy.
W kontekście polskich konsumentów kultury inkluzja nabiera nieco innego znaczenia. Przywołane przez Szlendaka założenie, że to właśnie praktyki kulturalne są w Polsce polem walki klasowej jest porażające. W świetle jego badań największy rozłam w polskim społeczeństwie widoczny jest właśnie w sposobie korzystania z kultury. Co więcej, te różnice budzą pogardę, którą trudno będzie zwalczyć nawet najabrdziej inkluzywnymi programami edukacyjnymi. Świetnie to widać podczas niehandlowej niedzieli – część z nas grzmi i utyskuje na niepraktyczność takiego rozwiązania i pomstuje na je protekcjonalny wydźwięk, część zasypuje internet memami o tym, że nareszcie Polacy trafią do galerii sztuki, nawet przez pomyłkę.
Ciekawie wygląda aktywność instytucji kultury w tę niehandlową niedzielę; mam wrażenie, że przez większość komunikatów w mediach społecznościowych przebija jednak ironiczna wyższość, tak, jakby „galerie zawsze otwarte w niedziele” puszczały oko do stałych bywalców. Czy znacie jakąś całościową kampanię kulturalną, przygotowaną na wolne od handlu niedziele? Stargetowaną właśnie na tę część społeczeństwa, która w niedzielę spaceruje po supermarketach? Taką, która zamiast pouczać, coś im rzeczywiście proponuje w zamian? Chętnie o tym usłyszymy, piszcie do nas z fajnymi przykładami, bo mamy intuicję, że to kolejna zmarnowana szansa dla polskiej kultury. Każdy z Was dostał pewnie mnóstwo newsletterów ze sklepów internetowych, obiecujących zniżki i superextraoferty: czy ktoś dostał superextraofertę od muzeum lub filharmonii?
Dominik:
Warto pamiętać o pomyśle Czarka Chwicewskiego – Dyrektora Up To Date Festival, aby zrobić gazetkę – ulotkę wkładaną do skrzynek. Artyści byliby zaprezentowani w typowym gazetkowo – promocyjnym dizajnie. Oni to zrobią, sami zobaczycie!
Na szczęście ponure diagnozy i konstatacje to nie wszystko, MwK to rzeczywiście rodzaj zbiorowej terapii w doborowym towarzystwie;) #staytuned, wkrótce część 2 relacji, w której odejdziemy od teoretyzowania na temat kondycji kultury w Polsce na rzecz podsumowania bardzo inspirujących insightów, które znaleźliśmy na konferencji.